Jak reanimować i uporządkować swoją firmę
Wiele firm mówi, że rozwój osobisty jest najważniejszy,
nasi pracownicy są najważniejsi, muszą się rozwijać,
ale kiedy?
Jakby co, w weekendy?
Po godzinach?
Witajcie w 57. już odcinku "Nie ma biura".
Była lekka przerwa, ale jesteśmy z powrotem.
Jest to program, jeżeli nie pamiętacie,
w którym rozmawiamy o produktywności,
o pracy, o harmonii między życiem prywatnym i zawodowym
i o technologii.
Wszystko to robimy z perspektywy osób,
które pracują w Nozbe,
czyli które pracują w firmie, która nie ma biura.
I jak zwykle, moją współgospodynią programu
jest Ewelina Przywara.
Cześć Macie, cześć wszystkim.
Uwielbiam te twoje zapowiedzi, bardzo mi ich brakowało,
muszę przyznać.
Cały czas żałuję, że nie mogę tych instrumentów muzycznych.
Właśnie, myślałam, że może ci jakiś bębenek przyniesiesz.
Słuchajcie, dzisiaj po przerwie będzie taki babski odcinek.
Na spytki weźmiemy Asię Piechocką.
Nie lubię Joanny, tylko Asię.
To jest ekspertka Nozbe,
bo nie wiem czy wiecie, że w Nozbe mamy swoich ekspertów,
którzy pomagają wdrażać aplikacje,
pomagają jakby zaadaptować ją do warunków waszej firmy.
I więc Asia jest jedną z takich osób.
I jest też osobą, którą w sumie jak ją poznałam,
jak sobie poczytałam co robi i zaobserwowałam,
to skojarzyła mi się albo z idealną,
z perfekcyjną panią domu,
albo z Marie Kondo,
tylko w obszarze prowadzenia małego biznesu,
w obszarze konsultingu takiego biznesowego,
szczególnie skierowanego do kobiet.
Cześć Asia.
Cześć, wskakuję od razu z uśmiechem,
bo po takiej zapowiedzi,
to cóż innego mi w ogóle zostaje.
Witam was bardzo serdecznie.
Jak ty się czujesz z tym porównaniem do tej perfekcyjnej,
albo do tej Marie Kondo?
Bo tak mi się wydaje, że ty jesteś taka,
jak rozmawiałam nawet z jedną z twoich klientek,
po pracy już z tobą,
to właśnie, że Asia mi wszystko pomogła ułożyć.
Ja sobie tak wyobrażałam tą Marie Kondo,
która składa te skarpetki i składa te majtki
i w szufladach umieszczę.
I jakoś ty chyba podobnie robisz,
tylko w duchu przedsiębiorczym.
W wirtualu.
W wirtualu i w duchu przedsiębiorczym.
Tak i nie.
Bo mam poczucie, że Marie Kondo jest taka, wiecie,
ona jest taka zen,
taka, mi w niej brakuje czasem wyrazu twarzy i ekspresji,
a ja porządkuję z ekspresją.
Czuję, że jesteś bardziej elastyczna.
Tak, pomimo tego, że wiecie,
gdzieś cel jest podobny,
czyli po prostu odgracenie wirtualnej przestrzeni
plus poukładanie działań w firmie.
Także jak najbardziej porównanie sobie biorę do serca.
To wiemy już, że nie pracujesz dla kogoś,
tylko dla siebie.
Powiedz nam o swojej drodze do założenia własnego biznesu,
bo to mnie zawsze fascynuje,
jak odważnym i albo zdesperowanym,
albo wściekłym trzeba być,
żeby założyć swój biznes,
szczególnie w Polsce.
Myślę, że trzeba być i odważnym i uważnym
i gdzieś połączenie jednego i drugiego
może nas doprowadzić do fajnego miejsca.
Wiesz co, u mnie było tak,
że ja zawsze wiedziałam,
że docelowo chciałabym kiedyś być na swoim,
dlatego, że zawsze bardzo dla mnie
ważną wartością była wolność,
a bycie przedsiębiorczynią dla mnie
jest totalnym uosobieniem tej wolności.
Oczywiście jak każdy kij ma dwa końce
i ta wolność też bywa przekleństwem,
często na początku porywając się
na własny biznes trochę zapominamy,
ale to, żeby samodecydować o sobie
w kontekście czasowym,
w kontekście realizowanych pomysłów,
w kontekście podążania za tym,
co nam w duszy gra,
w kontekście kreowania różnych pomysłów,
to to było zawsze coś,
co mnie bardzo przyciągało.
Natomiast ja też potrzebowałam odbyć
swoją wewnętrzną podróż,
oswajania się z podejmowanym ryzykiem,
które jest niezbędnym elementem bycia na swoim.
U mnie w domu rodzinnym
rodzice są etatowcami,
więc ja w zasadzie z doświadczeń własnych
nie znałam prowadzenia biznesu
od spoglądania na rodziców,
którzy ten biznes prowadzą.
Znałam tylko model etatowy,
więc też potrzebowałam się
po prostu z tym otrzaskać
i sobie na to pozwolić
i też otrzaskać się biznesowo,
bo mimo wszystko uważam,
że bycie na etacie bardzo nas rozwija
pod kątem późniejszego wejścia
we własny biznes.
Później był taki etap łączony,
że było trochę etatu, trochę inkubatorów
przedsiębiorczości.
Tak wiecie, inkubowałam w sobie bycie przedsiębiorczynią,
a jak już pojawił się mój synek na świecie,
to już wyinkubowałam totalnie,
bo wiedziałam, że nie ma powrotu
do wersji łączonej, albo etat,
albo tylko firma, bo już dwóch rzeczy
nie pociągnę, no i została już firma.
Myślę, że to jest taki fajny etap przejściowy,
kiedy możesz i trochę popracować na etacie
i gdzieś tam z boku prowadzić własną firmę
i zauważyłam, że bardzo dużo osób
właśnie tak robi, bo ciężko
zazwyczaj, jak się jest przede wszystkim
jakimś tam jednoosobową działalnością
gospodarczą, na początku zdobyć
tylu klientów, żeby się utrzymać,
mówiąc wprost zupełnie,
czy gdzieś tam osiągnąć taki poziom
gdzieś tam zarobków,
żeby po prostu to życie prowadzić
na określonym poziomie.
No i to jest fajne, że można sobie gdzieś tam założyć
tą działalność i pracować jednocześnie
i tak małymi krokami gdzieś tam
ewoluować, inkubować, tak jak ładnie
powiedziałaś w tym kierunku
takim już full time
przedsiębiorcy.
Tak, wiecie, żeby nie mieć tego paraliżu,
związanego z tym, że to już jest jedyne źródło
dochodu i co to będzie, i co to będzie,
i co to będzie, więc myślę,
że to też taki, bardzo doceniam
ten okres łączenia jednego i drugiego.
No dobra, ale teraz to brzmi
wszystko tak cukierkowo
i tam powiedziałaś, że trochę
jest z tą wolnością
przekleństwa, ale jak
słucham przedsiębiorców albo jak sama
jakoś mam doświadczenie, albo jak słucham Eweliny,
która po raz tysięczny
znaje podatki od księgowej
i dla niej wzrósł ZUS
i w skali roku, jak to się ma do ceny
chleba, to
nie jest już tak łatwo. Powiedz, jakie
takie najtrudniejsze rzeczy,
które cię spotkały w prowadzeniu
swojego biznesu, z czym się najbardziej zmagałaś?
Dla mnie takim ważnym doświadczeniem
biznesowym na pewno była
kampania sprzedażowa, która się
kończyła sprzedażą równą zero. To na pewno
było totalnie spektakularne
w moim wykonaniu.
To była pierwsza, tak?
Tak, pierwsza taka z produktem typowo
online'owym, bo ja dużo wcześniej szkoliłam,
warsztatowałam na żywo, wykładam też
na uczelni, ale tak, żeby w online'ie
stricte zrobić kampanię
i webinar i wszystko,
to rzeczywiście
to było spektakularne,
też pod kątem, wiecie, jakby stosunku
pracy, które się w to
tworzyło, czasu,
zaangażowania, kosztów
też versus rezultatu,
chociaż tak naprawdę ta kampania, bo
ja mam takie poczucie, że my w biznesach
trochę umawiamy się ze sobą na
kolejne okrążenia
i dopóki tego nie zaakceptujemy, że
umawiamy się same ze sobą na kolejne okrążenia,
gdzie wyznaczamy sobie jakiś cel, który
fajnie by było osiągnąć, dążymy do
niego i później po tym okrążeniu
podsumowujemy, czy to się w ogóle zadziało, czy to się nie
zadziało, plus wyciągamy wnioski,
no to mam poczucie, że
czasem jak się nie spina finansowo
na koniec okrążenia to, co byśmy
chciały, to może się spiąć na
poziomie wniosków, to znaczy możemy
z tego wyciągnąć bardzo dużo
dla siebie, no i ja
tak naprawdę w wyniku tej
klapy tamtejszej stworzyłam
najlepszy swój produkt, który teraz mam,
dlatego, że dałam sobie przestrzeń do tego,
żeby najpierw się nawściekać oczywiście, nazłościć,
nafrustrować i wszystkie
emocje, które musiały przeze mnie
spiąć, do tego, żeby już z większym spokojem
spojrzeć na to trochę tak z perspektywy
czasu i tego, co się
wydarzyło. Ale tak szczerze mówiąc
ta klapa początkowa
to był wynik jakichś twoich
właśnie błędów, nieudolności,
braku researchu, czy po prostu
tak się złożyło, że jeszcze nie miałeś
popularności, jeszcze nie miałeś jakichś tam
zasięgów, to nie była tak naprawdę wina
twojej niekompetencji? Tam kilka czynników
się złożyło, z jednej strony
konstrukcja webinaru sprzedażowego,
która jest bardzo ważną konstrukcją,
ja po prostu chyba za bardzo ludzie obdarowałam
na webinarze sprzedażowym,
tym co mogłam
dać, poza tym też mam
poczucie, że w tym produkcie
za bardzo nie dałam na
pierwszym planie tego, co
ludzie, jak się okazało później, najbardziej
ode mnie chcą, czyli po prostu mojej głowy
dla układania rzeczy w struktury,
w porządek,
na spojrzenie na ich firmy
z lotu ptaka i na wykorzystanie
mojej supermocy, której tam
było za mało, jak z perspektywy
czasu to widzę,
ale bym tego w inny sposób
nie dostrzegła. Jak sobie myślę o
podatkach i o tym, co ja dostaję z
księgowości, no to też staram sobie myśleć
o tym, że im wyższe one są, to
znaczy, że wyższy był przychód, więc to w sumie
wdech, wydech i jedziemy
dalej, nie? Ale Ewelina bardzo
czuję, o czym mówisz.
W sumie tak, jakbym
słyszała trochę Michała Szafrańskiego,
bo on zawsze mi powtarza, Ewelina, jak masz duże
podatki, to znaczy, że masz duży przychód,
właśnie nie ma co narzekać, ale
ten wzrastający cały czas ZUS,
tak że można by było jeszcze potem
skutkować o tym trochę, ale
super jest to, co mówisz, bo często się wydaje
tak, że po pierwsze patrzymy
trochę na taką propagandę
sukcesu w internecie ludzi, którzy
gdzieś tam w internecie działają,
po drugie wydaje nam się,
że to takie jest proste, założyć
firmę i generalnie po prostu będziemy,
tworzymy firmę, stworzymy produkt i będziemy zarabiać pieniądze
i nagle się okazuje, że robimy
dużo rzeczy, dużo pracy, dużo serca,
wkładamy w coś całą swoją wiedzę
i nie sprzedajemy ani
jednego produktu i można się załamać
kompletnie i powiedzieć
sobie, kurde, może ja tak naprawdę
nic nie umiem, albo może...
Nie nadaje się, jestem beznadziejna i w ogóle
po prostu nie muszę iść. Może w ogóle
jakby nie ma zapotrzebowania na te moje
umiejętności na rynku, a można
jakby otrzepać kurz i
powiedzieć sobie, może
coś w tym procesie sprzedaży,
który sobie wymyśliłam,
nie działa i ty to super zrobiłaś,
bo gdzieś tam znalazłaś te newralgiczne
punkty i rozumiem, że
kolejny strzał, kolejna
sprzedaż, kolejne podejście już poszło
Ci lepiej. Tak, zdecydowanie.
No skoro mówisz, że to jest
teraz Twój najlepszy produkt, to myślę, że coś tam
się udało poprawić. Tak, tak,
w kolejnej jakby
odsłonie, wiesz, ja się
otrzepałam, otrzepałam,
poprawiłam koronę i stwierdziłam,
dobra, jakby kombinujemy dalej
i w kolejnej jakby
odsłonie w ogóle kampanii 24
kobiety wskoczyły na pokład
miesięcznego programu online, więc
w ogóle wiecie, jakby
nowa odsłona, nowe otwarcie, ale też Ewelina
to co mówisz, mam takie poczucie, że to jest w ogóle
coś, co nas bardzo
dotyka, jak prowadzimy jednoosobowe
działalności, bądź po prostu małe biznesy.
Ja też jakby mówię to z
perspektywy też bycia psychologiem,
tak, bo z wykształcenia jestem psycholożką
i my bardzo często
nasze małe biznesy
utożsamiamy ze sobą.
Nie oddzielamy mój biznes,
a ja jako osoba, jako
kobieta, jako osoba, która w pełni
inne role w życiu,
tylko to jest tak jakby,
tak bardzo połączone i tak bardzo
wręcz tożsame, że po prostu jak
coś nie idzie w biznesie,
to to tak bardzo uderza w jakieś głębokie
nasze części, tak jakby to było
o nas, a nie o naszym biznesie.
Nie chcą moich usług,
nie zapisali się, to znaczy,
że to ja jestem
kiepska. To ja jestem, nie? Taka, siaka,
owaka, albo nie potrafię,
nie umiem, czasem oczywiście to jest tak, czegoś potrzebuję
się nauczyć, jeszcze nie potrafię, jeszcze nie umiem,
jeszcze nie wiem, ale to nie znaczy, że ja jestem
beznadziejna, czy ze mną bazowo
jest coś nie tak, nie? Z takich
wiecie, fundamentalnego
spojrzenia, nie? W ogóle na nas,
jako na przedsiębiorczynie, jako też po prostu
na kobiety. No dobra,
te kobiety się tutaj nam przewijają, nie?
Powiedz, popracujesz
z przedsiębiorczyniami, z właścicielkami
firm, z kobietami,
które jednak musiały mieć sobie tą
odwagę i jajniki,
żeby rzucić etat i
pójść na swoje, ale
jednocześnie przychodzą
do ciebie, czyli się z czymś borykają. Czy
jakby dostrzegasz, nie wiem,
jakieś coś, co wszystkie je
łączy? Myślę, że jest jakiś taki jeden
punkt wspólny. Na pewno
trochę jest tak, że w tym byciu
na swoim, my potrzebujemy,
no bo skąd się biorą często
małe biznesy? Z tego, że czujemy
się w jakiejś roli
dobre i wiemy, że jesteśmy w stanie
dostarczać w jakiejś, nie wiem,
roli jakość, nie? Nie wiem, pracujemy
nawet jako księgowa na etacie.
No i teraz idzie tam nam świetnie, klienci
są zadowoleni, obsługujemy ich
fantastycznie, no to myślimy sobie, dobra, to może
ja, nie wiem, własne biuro rachunkowe założę.
I nagle się okazuje, że poza tym, że
ja potrzebuję tego wszystkiego, co
robiłam jako księgowa,
to potrzebuję jeszcze 15 tysięcy
innych rzeczy, czyli potrzebuję wyjść z roli
pracownika, nie? I stać się
tak naprawdę poza pracownikiem
też po prostu przedsiębiorcą.
I stać się tak naprawdę
na początku wszystkim od majtka po
kapitana, nie? I tych rzeczy
jest bardzo dużo
i często my pędzimy
trochę taką siłą
rozpędu, nie układamy
tego po drodze, tylko jakoś to tak się dzieje,
jakoś to tak się rozwija,
jakoś popychamy kolejne rzeczy.
Pytanie, do którego momentu firmę da się
rozwijać w chaosie.
No bo z jednej strony łapiemy
się czasem na to, że ok, ja
to wszystko poukładam, jak jeszcze trochę rozwinę
tą firmę, pytanie czy ja będę w stanie
ją rozwinąć, jak się trochę nie poukładam.
I przychodzi taki moment
i to jest często też taki moment
tego spotkania z moimi klientkami,
że ten chaos już tak
bardzo doskwiera, że on albo
stopuje w ogóle luźną głowę
tej przedsiębiorczyni, że tam nie ma ani lekkości,
ani nie ma flow, ani
jakiegoś przepływu, bo jest tak po prostu dużo
rzeczy, których dziewczyny nie ogarniają,
no bo jak mają ogarniać, jak to po prostu
jest cały czas, wiecie, dzieje się ad hocowo
i post itowo i na
monitorze żółte karteczki
i tak dalej i tak dalej i to jakby
przytłacza, albo też
coraz więcej teraz kobiet
ze mną pracuje takich, które mają
tą świadomość od początku i na przykład czują,
że mają, ja nie lubię sformułowania,
że to nie jest moją mocną stroną, że mają inne
mocne strony niż organizacja
taka, wiecie, naturalna, wrodzona
struktury i po prostu wiedzą,
że w miarę od początku rozwoju swojego
biznesu, potrzebują dbać o ten obszar
i potrzebują się wspierać kimś zewnętrznie
i po prostu się w tym zakresie
rozwinąć, poznać sprytne patenty,
sposoby, zainspirować się od kogoś,
żeby właśnie ten chaos
nie zatrzymał tego biznesu,
a wręcz sobie tak to poukładać,
żeby móc się rozwijać szybciej, więc ja tu
widzę takie dwie historie,
z którymi się gdzieś
mierzę i spotykam na co dzień.
To wydaje mi się, że to jest ten moment,
kiedy zdradzisz nam, co ty mówisz
tym klientkom, że ich biznesy się
udają i że już są zorganizowane
i odnoszą sukcesy.
Wiesz co, odniosę się do
tego, co powiedziałeś, że są zorganizowane.
Ja jakoś mocno wierzę w to,
że my nie musimy się
stawać jakieś tam
inne, żeby się
lepiej poukładać w tych swoich
biznesach, bo
często mamy coś takiego, że "a ja od zawsze
taka nieogarnięta, nie, ja od zawsze
tak mam, ja od zawsze w chaosie"
i tak dalej. To tak jak nasz szef Evelina,
nie, Michał, właściciel
nas wiąże z nas. To przyszło nieba, nie,
to przyszło nieogląda na pewno tego. Ale on się tego nie wstydzi,
on bez kozery zawsze
mówi, że on jest po prostu totalnym nieogarem
i optymistą i właśnie
po to sobie to Nozbe stworzył.
To, że stworzył Nozbe, że go używa wcale nie
znaczy, że się zrobił ogarem.
Nie, ale ma na swój
nieogar sposób.
Dokładnie. No i trochę
właśnie ja zachęcam kobiety też do takiego myślenia,
że to nie jest o tym, że mają się nagle stać
kimś innym, albo że mają
się, Bóg wie jak zmienić, tylko
niech sobie stworzą narzędzia, sprytne
patenty, myki,
bez konieczności stawania się jakby
techniczną alfą i omegą po drodze,
tylko wypracuj sobie jakieś proste
systemy, które wdrożysz i które po prostu
Cię odciążą. Wyjmij to
sobie z głowy.
I oczywiście jednym z tych systemów jest
Nozbe, ale wiecie, porządkujemy z dziewczynami
pliki, hasła,
jakieś drive, wszystko,
co sprawia, że po prostu kiśniemy w tych
biznesach i nie jesteśmy w stanie się
odgruzować, tak naprawdę
nie jesteśmy w stanie uwolnić czasu
dla najważniejszych spraw w naszym
biznesie, nie, rozwoju, pracy z klientami
i tak dalej, i tak dalej. Czyli
jakby
Twoje podejście polega na tym, że wskazujesz
im narzędzia
i sposób z nich korzystania.
To nie są jakieś mowy motywacyjne,
jakieś, nie wiem,
rytuały,
picie wody z cytryną i z imbirem,
tylko po prostu...
Tak mi się to skończyło.
Ja jestem Magda Praktyczką,
oczywiście w tym
wszystkim wiecie, też jakby myślenie
i nasze podejście i przekonania
są ważne i to jest część nas,
natomiast jakby
moja metoda też i to jak pracuję z dziewczynami
zakłada przede wszystkim to, że
zaczynamy tu i teraz, w tym momencie, w którym
jesteśmy, czyli nie chodzi o to, żeby
uporządkować swoją firmę od początku świata
i od momentu jak ona istnieje,
bo żaden przedsiębiorca nie ma po prostu na to
przestrzeni, zresztą to by było bez sensu.
Więc zaczynamy tu i teraz
i tak naprawdę
staramy się sprytnie pewne rzeczy
przeorganizować, czyli wiecie,
na przykład jak chodzi o pliki,
no to żeby od tego momentu wypracować
sobie raz fajną strukturę plików
i tak ustawić wszystko na kompie,
żeby te pliki w fajny sposób i maksymalnie
automatycznie w te docelowe miejsca
wpadały, tak, bo jak
sobie policzymy ilość dodatkowych kliknięć
i ilość czasu, który my tracimy na to, że szukamy
czegoś, to to jest masakra, tak,
bo badania stosują, że my nawet jedną czwartą
takiego w ciągu dnia
pracownik mniej więcej jedną
czwartą czasu traci
na szukanie informacji i łączenie
ich z różnych źródeł, no przecież to jest
masakra, w sensie jedna czwarta czasu. Ja się śmieję teraz,
bo ja mam
od tego madzie, jak coś
nie zgubię w nozbie i nie mogę znaleźć,
to piszę "madzia, gdzie to jest?", więc
ja nie tracę swojego czasu,
tylko na szczęście Magdzie czas.
Masz dobrych ludzi wokół
po prostu. Dokładnie.
No i ustawić się też trzeba umieć,
nie?
Jest to pewna umiejętność.
Tak, dokładnie tak.
Kiedyś miałam przyjemność
ze swoją
przyjaciółką prowadzić
razem przedmiot na zajęciach
akademickich i
wiecie, no Kinga doskonale wie,
że ja wszystkie materiały ze wszystkich tam
edycji, kursów, roczników
i tak dalej, to u mnie po prostu jak w rządku
stoją na
folderach, więc Kinga zawsze
mówiła "Asia, ja tego nie mam, ja tego nie mam
świadomie, bo wiem, że Ty to masz,
a do Ciebie numer telefonu mam".
Asia, potrzebujemy z tego
i z tego ropę, już Ci wysyłam.
To jest to Ewenina,
dobrzy ludzie dookoła.
No, bardzo dobrze.
Dobra, czyli powiedz, czy Ty masz
jakiś jeden program i to jest zawsze
to samo, czy i te dziewczyny,
24 osoby się zapisują, przecież każda
jedyna, każdy inny biznes, każdy jest
w jakimś innym miejscu i
jakoś, nie wiem, po prostu
masz coś uniwersalnego, co im dajesz
i od czego zaczynacie?
Często podróż dziewczyn
ze mną zaczyna się od programu
Restart i to jest program,
gdzie my w kilka tygodni
przechodzimy z takiego stanu
chaosu na firmowym kompie
do momentu, kiedy mamy wszystko pod ręką
i tam porządkujemy
pliki, tam porządkujemy
hasła, tam porządkujemy
linki i zakładki i pocztę
mailową i to jest taki punkt
startowy, żeby poczuć
ulgę i lekkość
w porządkowaniu.
Ja bardzo mocno wierzę w to, że
wiecie, to nie o to chodzi, żeby
nagrać wszystko na platformie,
wysłać i żeby dziewczyny
miały do tego dostęp,
bo sporządkowaniem jest tak,
że zawsze jest coś ważniejszego
w naszym biznesie do zrobienia, niż te nieszczęsne porządki.
Dlatego u mnie też w programach w ogóle
dużo jest
wspólnych warsztatów, zresztą
tak też w programie, w którym Nozbe poznajemy,
też robimy to warsztatowo,
w sensie na żywo, tu i teraz
klikamy, ja pokazuję,
dziewczyny wyklikują to u siebie,
jak ogarniamy foldery,
to też razem, jak pocztę, to razem
czyścimy, po to, żeby po prostu
kończyć spotkanie i żeby coś już
było zrobione, no bo
później nas bieżączka porywa
i jest zawsze, a zaraz,
a za chwilę, oczywiście są
dodatkowe materiały na platformie, bo każdego
tak jak Magda mówisz, co biznes, to trochę inne
rozwiązania dziewczyny interesują,
ale baza, sam system, pomysł, w jakiej
kolejności to uporządkować,
samo moje dopilnowanie dziewczyn, żeby nie
próbowały właśnie porządkować wszystkiego od początku
świata, tylko żeby skupiły się na tu i teraz,
z przeszłości zabrały
20%, i to tak
najwięcej, ile można
i po prostu idziemy do przodu i sprawdzamy,
jak ten system fajnie działa już
dla konkretnych wydarzeń
w naszych biznesach i go sobie dostosowujemy.
Więc od tego często się zaczyna,
nie mówię, że zawsze, ale często zaczyna się
od porządkowania kompa,
a później, kiedy dziewczyny już trochę
odetchną i po prostu mają tą frajdę
i mają taką w ogóle
wiarę w to, że
one tak potrafią, bo wiecie,
czasem to jest pierwszy moment, kiedy my
udowadniamy sobie, że wow,
ja się potrafię czuć królową
swojego kompa, w ogóle co ja tu
nawyprawiałam, co ja tu w ogóle
nawyklikiwałam, i jakby
jest taki moment,
ja chyba teraz, jak o tym mówię, dzisiaj podsumowywałam też
jakby poprzedni
restart i zbierałam
różne słowa dziewczyn z naszej grupy,
na której się wspieramy, to właśnie dużo tam
jest o takiej lekkości i o odzyskiwaniu
mocy, że ja potrafię,
ja jestem w stanie to zrobić, to
później oczywiście otwierają się kolejne
drzwi, wrota i możliwości, no bo jak
się uporządkowało komputer, no to
może by tak właśnie uporządkować całą firmę
i wyjąć w ogóle tą firmę, którą się nosi
w głowie i się tam próbuje, wiecie, wszystko
tu pozapisuję, tu przykleję
post ita, tu niby
zbieram jakieś inspiracje i pomysły, ale
wszystko później mi ucieka i tak
naprawdę tracę złoto
w swoim biznesie, czyli pomysły, wnioski
i inspiracje,
no i tutaj dziewczyny, jeśli mają ochotę,
mogą też właśnie wykonać
kolejny krok albo pierwszy krok, bo to
nie musi być po restartcie, ale właśnie
zbudować sobie i spiąć
firmę w swój
super system i tu Nozbe gra
pierwsze skrzypce też w
spinaniu małego biznesu i w ogarnianiu go.
Tak.
Tak, Nozbe mnie totalnie kupił
swoją po prostu prostotą i
intuicyjnością i tym, że właśnie
nie jest, wiecie, no
przekombinowany, tak, my nie potrzebujemy
naprawdę miliona funkcji, żeby
sobie pewne rzeczy poukładać, my potrzebujemy
dobrych funkcji, żeby
poukładać sobie to, co potrzebujemy, a nie
się przytłaczać technologią.
No i wtedy spokojnie możemy sobie
właśnie dzięki
takiemu sprytnemu systemowi,
dzięki sprytnym patentom,
poukładać tą firmę, tak, żeby w końcu
o niczym nie zapominać, spać spokojnie, a rano
się budzić i wiedzieć, co mamy do
zrobienia i żebym, dla formalności,
to się nazywa wtedy reload, czyli
mamy restart i reload. Mam też inne
różne rzeczy, ale nie będę Was tutaj ten zanudzała.
Bez przesady,
za reklamę to później będziesz musiała nam zapłacić.
Żartuję.
To słuchajcie mnie, tyle mi mówiłaś
i teraz co?
Tyle było product placement.
Czasem te nowe kosztuje.
Dobra, ale oprócz
Nozbe, z tego, co czytałam
i z tego, co rozmawiałam jeszcze właśnie z dziewczynami,
to jeszcze kalendarz
i Evernote.
Taka święta drudza. Tak, to jest takie combo dla małego biznesu.
Tak, bo to się wszystko pięknie
łączy, wiecie, na poziomie integracji
w Nozbe.
Ja mam taką zasadę,
że dzielę się
tym, co mi się samej w biznesie
sprawdza.
To jest po prostu to, jak ja ogarniam
biznes na
codzień i widzę, że
to bardzo fajnie się przenosi
po prostu na małe
biznesy i można to sobie
prosto, właśnie bez
stawania się, Bóg wie, kim technologicznym
po drodze ogarnąć
i przesiąść firmę właśnie z głowy
na proste aplikacje,
które de facto są naszym wirtualnym asystentem.
W sensie, jeżeli my się nie zniechęcimy
i nie będzie tak, że wchodzę, patrzę
i wychodzę, bo wiem, że często
u moich klientów bez wsparcia to się tak
kończy. Ktoś wrzuca link, poleca
coś, no to sobie założę konto,
ale później wchodzę, o nic tam nie ma,
to jak tam ma być moja firma, skoro nic tam
nie ma i wychodzę.
Bo tak się
po prostu dzieje, bo dla mnie
kluczem jest, jakby dobre
narzędzie to jest oczywiście jedna rzecz,
która nam ułatwia, ale dobre narzędzie
bez przełożenia tego strategicznie
na moją firmę i bez doklikania,
wyklikania narzędzia pod siebie,
no to jest tylko narzędziem,
nie jest zlepkiem funkcji, które
mogą być fajniejsze, bądź mniej fajne, ale
nie będą naszym wirtualnym asystentem,
a to ma przecież dla nas robić robotę.
Ja zawsze jak rozmawiam, prowadzę
konsultacje takie
aktywnościowo-nozbiowe,
to też jakby szczerze
mówię tym ludziom, że to nie jest tak, że
teraz Nozbe, zapłacisz abonament
i się zadzieje magia,
no przepraszam, zapłacisz nam
i powinniśmy coś tam zrobić z tą magią,
ale najpierw właśnie musisz
dodać projekty, dodać zadania,
żeby właśnie ten wirtualny
asystent działał, no to jeszcze temu wirtualnemu
asystowi musisz przekazać jakieś informacje,
kiedy ma Cię przypomnieć, o czym ma Cię przypomnieć,
czy ma Cię regularnie przypominać,
czy, no tak,
trzeba jakieś dane wpuścić do
tego systemu, żeby on Ci mógł później je wypluć
w formie regularnej, zautomatyzowanej
i pomocnej, nie?
No ale to jest właśnie ten największy krok,
ten najtrudniejszy, który
też jakby w Nozbe widzimy, że na tym etapie
właśnie bardzo dużo chętnych, zajaranych,
zmotywowanych klientów
no odpada, bo nie mają
prawdopodobnie przestrzeni,
przez bieżączkę i gaszenie pożarów
nie mają tej przestrzeni
na to, żeby usiąść
i wrzucić tą swoją firmę do tego
systemu. No bo wiecie jednak, to trzeba
usiąść i to kiedyś
wyklikać i jeszcze sobie to przemyśleć,
żeby to miało jakoś ręce i nogi,
a często jest tak, że po prostu
my nawet
wiemy załóżmy, że tu trzeba kliknąć
ten projekt, ale w zasadzie to jakie
ja mam projekty w firmie, nie?
I nagle się pojawia, ale ja nie do
końca wiem w ogóle, co jest u mnie projektem,
a co jest u mnie zadaniem,
a na którym poziomie powinienem gdzieś
współpracować i nagle
się okazuje, że zasadniczo to jak
ja mam tą firmę przenieść i że to będzie tak
duży wysiłek na ten moment dla mnie,
że po prostu go
się nie podejmuje, bo
no bo wiemy, że to nie wyjdzie, nie?
No tak, to jest również jakby
chyba dla naszego biznesu, nie?
Nawet dla naszej firmy nawet, to jest ten kłopot
w ludzkiej psychice i
w takiej ludzkiej chęci, żeby
poszło łatwo i żeby się samo zrobiło,
niestety, a jeszcze jak właśnie zapłacę
za subskrypcję, to już w ogóle jakim
prawem ja jeszcze mam coś robić?
No ale rozumiem to podejście, no.
I to jest ten problem, że czasem
nam się wydaje, że jak już za coś zapłaciliśmy,
to już się powinna dziać ta magia, nie?
A jest takie
przysłowie, że żeby coś wyjąć,
to trzeba włożyć, więc trzeba włożyć
pracy trochę gdzieś tam
nad właśnie jakąś taką
strukturą tych wszystkich
rzeczy, które się gdzieś tam dzieją w firmie,
żeby potem wyjąć te łatwiejsze
zarządzanie tymi wszystkimi
procesami, tak?
To jest na pewno coś, co trzeba przeskoczyć na początku.
Tak, a to chyba jest w ogóle taki
charakter produktów
wiedzowych i trochę
usług cyfrowych, no że
nie wiem, zobaczcie, jak idę, nie wiem, do
sklepu i sobie kupuję nowy sweter,
to po prostu za niego płacę i mam go
od razu po
jakby odejściu od kasy, czy
po tym, jak kurier mi przyjdzie z paczką,
a tutaj w kwestii
produktów wiedzowych, czy właśnie
aplikacji, no to okej, no płacę,
ale no nadal
odpowiedzialność, ile z tego tak naprawdę
wyciągnę dla siebie, jest po mojej
stronie. No i ja tutaj
widzę, że to, że
z dziewczynami my się łączymy w grupę
i robimy to razem
i dziewczyny, nie wiem, co tydzień się dzielą, co
zrobiły, co już wyklikały, co się u nich
zmienia, to szczególnie w tych
małych biznesach, gdzie często no
jesteśmy trochę takie samotne w naszych biznesach,
to daje tą siłę, żeby
przetrwać ten moment
wyklikiwania tego systemu,
wdrażania tego wszystkiego, bo później
to już jakoś pójdzie, jakby jak już
system się sprawdza i mam to wyklikane,
to już jakoś idzie, no ale rzeczywiście
to nie jest tak, że płacimy i mamy
i to jest nawet nie do zrobienia, żeby tak było,
nie, bo po prostu jest zmiana przed nami,
która jest do wykonania
po naszej stronie. Tak jak już tak
psychologicznie trochę to ten system
odnosi do tej nagrody trochę, w sensie
musimy trochę się postarać,
żeby gdzieś tą nagrodę
mieć, a teraz coraz więcej ludzi
jest jednak przyzwyczajony do tego, że
po prostu szybko wszystko się
dostaje i
bez tego jakiegoś
takiego wkładania
właśnie, tej swojej
pracy, czy dodawania tego
swojego wkładu. W pewnym momencie Asia powiedziałaś,
że te wszystkie twoje porady są
w jakiś sposób oparte na tym, co
u ciebie działa. Zawsze pytamy
naszych gości, żeby nam zdradzili jakieś swoje
sekrety produktywności.
No nie wiem,
może było coś takiego, jakiś taki
przełom, że coś
odkryła, że kurde, to działa,
albo, że jejku, dlaczego ja tego wcześniej nie robiłam,
albo coś, co u ciebie naprawdę się
sprawdza i co jest
takim twoim
fundamentem produktywnościowym.
Kilka rzeczy mi przychodzi do głowy, to tak
popłynę sobie trochę.
Jedna rzecz to jest taka, że ja nie od,
kiedyś byłam człowiek
karteczka, w sensie, spisywałam
wszystko, ja zawsze byłam bardzo kalendarzowa,
ale kalendarzowo-papierowa.
I tak naprawdę
momentem, kiedy
przekonałam się, że już
trzeba do digitalu, mimo, że
mnie digital nigdy nie
odstraszał, ja po prostu bardzo
lubię ręcznie pisać, lubię, to jest dla mnie przyjemne,
ale to moment, kiedy
zdałam sobie sprawę,
ile czasu się traci, jak się przepisuje
zadania z terminu na termin
i próbuję się
to spiąć tak, żeby wciąż
ten kalendarz był aktualny i żeby
odzwierciedlał to, co jest do zrobienia w firmie,
ale jednak, żeby
to działało.
Moją supermocą jest to, że ja
widzę struktury, w sensie mój mózg tak
ma i tak od zawsze
miał, że po prostu on to
widzi, on to sobie łatwo dzieli,
on potrafi się tego trzymać i mnie też struktura
uspokaja, więc mam poczucie, że to gdzieś
też jestem w stanie przekazać dalej
w połączeniu z prostym tłumaczeniem,
to daje całkiem fajne
rezultaty
i na pewno rzecz, która
bardzo mi pomaga,
też z racji tego, że ja jestem taka, wiecie,
perfekcyjna, w sensie, gdybym
się nie stopowała, to ja bym po prostu
zanim cokolwiek bym wypuściła, to bym
muskała, muskała i muskała
i nie wiadomo po co i bym czas
traciła, bo mam
takie zapędy w tą stronę,
ale rzeczywiście wypuszczanie rzeczy
wystarczająco dobrych
i danie czas światu,
żeby na to zareagował
i często się okazuje, że dla świata to jest
nawet dużo lepsze niż wystarczająco
dobre i po prostu odpuszczenie
pewnych tematów, to jest na pewno coś, co mi dużo
czasu ratuje.
Czyli lepiej zrobione niż
idealne, nie? Lepiej wypuszczone
niż idealne.
A w angielsku ładnie brzmi.
Ja ci pamiętam jak dowiedziałam się
pierwszy raz, jak rozważałam w ogóle
wejście w tematykę kursów
online'owych,
że warto najpierw
sprzedać program, a potem
go tworzyć razem z grupą. I wiecie,
dla mojej perfekcyjnej duszy,
jak to? W sensie, w ogóle
jak? Ale jak?
Jak? Przecież ja bym
siedziała, muskała wszystkie PDF-y,
hand-outy, nagrania,
przekładki, wstawki graficzne
i jeszcze nie wiem co.
No ale mówię, dobra, no uczę się od mądrzejszych,
to no dobra,
tak trzeba, nie?
I słuchajcie, okazało się, że po pierwsze
to nie o to chodzi, że ty nie masz tego
kursu czy programu gotowego w głowie,
no bo inaczej go nie sprzedaż, no jakby trzeba
mieć diagnozę potrzeb, wszystko, metody
i tak dalej. Ale okazało się, że
najcudowniejsze produkty powstają, jakie
się robi razem z grupą i na bieżąco
się odpowiada na grupy pytania i pod ich
potrzeby z tygodnia na tydzień jakby
tworzy się kolejne moduły
i oczywiście przy kolejnej edycji już dużo
więcej rzeczy jest, wiecie,
doprecyzowanych i jakby
zautomatyzowanych, ale
wtedy powstają najfajniejsze produkty,
bo one odpowiadają na te realne
potrzeby, które się pojawiają
w grupie, więc
teraz już tylko tak tworzę nowe produkty
i bardzo mi się to dobrze
sprawdza i w ogóle
chociaż kiedyś to by dla mnie było, wiecie,
jakby nie do pomyślenia. Jak chodzi o jeszcze
taką rzecz, która mam poczucie,
że bardzo pozwala mi popychać
firmę i mnie samą
do przodu, to
staram się każdego ranka zanim jeszcze,
że tak powiem, świat
się rozpędzi i zanim, nie wiem,
odpowiem na pierwsze maile
i tak dalej, i tak dalej,
dawać sobie w zależności od tego, jaką
mam przestrzeń w bieżących projektach
albo pół godziny, albo godzinę
na mój rozwój jako przedsiębiorczyni.
Z samego rana, przed robotą.
Tak. Przed połknięciem żab.
Przed połknięciem żab
to już jest mój czas pracy, bo to już,
wiecie, już jestem sama,
już mąż w pracy,
synek w przedszkolu i tak dalej, więc jakby
już kawka jest zrobiona i jakby wchodzę
w rytm działania i w ogóle,
ale zanim świat się bardzo rozpędzi,
to ja godzinę rozwijam
się jako przedsiębiorczyni albo wtedy
klikam w jakieś nowe właśnie technologie,
w aplikacjach coś sprawdzam, bo wypracowuję jakiś
nowy system albo robię jakiś kurs
dotyczący marketingu, sprzedaży, filarów
biznesowych, wiecie, co aktualnie mam
na tapecie w priorytetach, ale to jest taki
mój czas, bo tak to
nie wiem, kiedy bym to miała później w ciągu
dnia sobie zaaplikować
ze spokojem w głowie
i z pełną koncentracją, jak już świat nabiera
rozpędu, więc to mi bardzo,
bardzo, bardzo, bardzo.
Super, czyli ty masz taki nasz nozbiowy piąteczek
co rano, ekstra.
Tak.
My w nozbiowym piątku mamy taki ten czas na
poziom rozwój, a od poniedziałku
do czwartku robimy bieżączkę, a właśnie
w piątek robimy podsumowanie tygodnia i wtedy
możemy poświęcić czas na rozwój
osobisty. To ja w piątki
też mam piąteczki, tylko mam wtedy
podsumowanie tygodnia bez tego
okresu na rozwój takiego skumulowanego,
tylko mam to rozdzielone na
tydzień. Super, no to teraz
ja bym chciała przejść do
konkretów praktycznych, ale
też jeśli chodzi o Nozbe, właśnie, w jaki
sposób ty używasz, czy ty używasz
tylko jako po prostu narzędzie,
które przedstawiasz dziewczynom, czy twoja
firma i twoje zobowiązania i sprawy
też masz w Nozbe? Nie, no też mam
w Nozbe i to by było słabe, gdybym dziewczynom
mówiła, chodźcie, przenieście swój biznes do
Nozbe, ale ja sama nie mam
w Nozbe. Nie, no
myślałam, że już masz tak wszystko perfekcyjnie, że
już się sam okręci i Nozbe ci niepotrzebne.
Nie, Nozbe zwalnia
mi głowę.
Nie, jak najbardziej, wszystko jest
w Nozbe, mam tam stworzone grupy
projektów, które w sumie są
w znaczącym stopniu spójne
z strukturą też plików,
które mam na komputerze i staram się tu
w jak największej ilości zachowywać
spójność, żeby nie nakładać w swojej głowie kolejnych
struktur i układów
do zapamiętania, czyli grupy projektów.
Poczekaj, grupy projektów spójne
z folderami
gdzieś na Dropboxie, czy na komputerze, tak?
Tak, czyli na przykład, nie wiem, mam
osobno finanse i
formalności, osobno mam, nie wiem,
marketing i tam dopiero siedzą sobie
projekty, które w Nozbe siedzą projekty,
a na dysku siedzą pliki
i przez to mózg, wiecie, ma jedną strukturę,
w której się porusza tak naprawdę niezależnie,
co włączy, a nie mnoży
sobie bytów.
No i tak naprawdę mam tam
całą firmę
przeniesioną,
łącznie też
ze współpracami, wiecie, tak jak komuś
podzlecam jakieś
zadania, to też
w większości je spinam w ramach Nozbe
i to też jest super.
A więcej masz takich projektów celowych,
że cyk, cyk, cyk, zadanie, odhaczam, odhaczam,
gotowe, czy więcej masz tych,
nie wiem, jak ich nazwać,
tych takich długotrwałych
projektów, które tak naprawdę są
koszykami, folderami właśnie
na jakieś pomysły, sprawy
takie on-going, długotrwałe?
Wiesz co, Magda,
nie wiem, jak to rozdzielasz,
ale w zasadzie u mnie wszystko,
na przykład jeżeli wiem, że teraz prowadzę, nie wiem,
aktualną edycję kursu,
to dla mnie wtedy taka
edycja kursu,
nie wiem, restart, edycja trzecia,
no to to jest projekt
i on na etapie sekcji
ma poprzydzielone, wiecie,
jakby wszystkie rzeczy
od decyzji strategicznych, poprzez
później sprzedaż,
poprzez realizację, więc to jest
cały czas jeden projekt i ja nim sobie
zarządzam na bieżąco,
do tego stopnia, że jak już mam rzeczy takie
wiecie, powtarzalne, no to
oczywiście sobie tworzę szablony
do tych projektów, żeby je sprawnie
odpalać, a nie za każdym
razem to robić. Ostatnio sobie policzyłam,
że, czekajcie, żeby wam nie skłamać,
sobie stworzyłam szablon do
jednej z
kampanii, to przykład
z miejsca tylko uruchamiany szablon
ma już 65 zadań,
więc jakbym to wpisywała z ręki,
to dobrze, że sobie
uruchamiam szablon.
Ojej, to tak, faktycznie.
Ok, no dobrze, czyli no to ta kampania,
dany
program, edycja któraś, no to to jest
ten projekt, który w końcu się skończy, bo odhaczasz,
odhaczasz i on sobie znika.
Rozumiem, że masz też właśnie
sprawy finansowe albo rachunkowość,
albo marketing, to to są takie foldery, w których
po prostu raz stworzyłaś ten projekt
i tam zarządzasz tym
aspektem swojego biznesu.
Tak, nawet to są grupy projektów, a tam
sobie wrzucam na przykład w marketingu mam osobno
projekt, nie wiem, newsletter,
osobno jeszcze jakieś pozostałe
kanały marketingowe,
a więc wtedy na bieżąco to co się pojawia,
no to sobie płynnie dodaję, nie, ale
z racji tego, że to jest taki ciągły
aspekt działalności firmy, no to
tam to jest. Też bardzo fajnie mi się
sprawdza wszystkie finansowe i formalności,
to tam, wiecie, no zadania cykliczne,
że to się przypomina, żeby nie zapomnieć,
zapłacić tego, tamtego,
a że tu kończy ci się domena, a tu przedłuż
hosting, żeby ta firma w ogóle
mogła działać, to to jest miłe,
że Nozbe o tym przypomina.
No, ale najpierw musiałaś podać tą
datę, nie, i powiedziałeś, że
coś da, coś tak,
a powiedz mi, w którym widoku spędzasz
najwięcej czasu? W kalendarzu.
W kalendarzu
Nozbe, czy?
W kalendarzu Nozbe.
Jesteś chyba pierwszą osobą,
która tak powiem. A wy gdzie spędzacie?
Ja mam nerwice, więc
ja w aktywności, w priorytetach,
ja w przychodzących i w aktywności,
jak się tylko coś nowego pojawi, to ja od razu tam
wchodzę, żeby już mieć z głowy, żeby mi się nie nawarstwiało.
Ale numer.
No, wy też myślę macie inny kontekst,
no bo jednak jesteście jakby w całej
łączności z całym zespołem Nozbe,
więc u was też się
dużo dzieje takiej komunikacji
bieżącej, u mnie
tego nie ma aż tak
dużo, więc może to też wpływa, nie?
Na to, skąd czerpiecie informacje.
A jaka jest twoja ulubiona funkcja?
Wiedziałam, że zadasz to pytanie
i tak się zastanawiam, czy to ma być
naprawdę jedna, czy nie musi
być jedna, ma być jedna,
czy nie musi być jedna?
Nie, no tak myślałam, że może powiesz,
ale no już powiedziałaś, że kalendarz, trochę się zdręciłaś, tak?
Wiesz co, no
widok kalendarza lubię, no bo on
mi tak wiecie, porządkuje po prostu,
zaczynam dzień i ja wiem, co mam
dzisiaj zrobić. I to mi buduje
taki dobry spokój,
jednocześnie jak jest coś w zaległościach,
no to człowiek też to od razu w widoku kalendarza
też widzi w pierwszej kolejności, więc to jest
mi to bardzo dobrze
robi na głowę.
Z takich funkcji, funkcji
bardzo doceniam to,
że w pojedynczym zadaniu można zrobić
check listę, takich
mniejszych kroków do odhaczenia, bo jednak
wiecie, odhaczanie, my jesteśmy tylko
ludźmi, odhaczanie to są małe cukiereczki,
które dobrze wpływają na nasz mózg, mózg się wtedy
cieszy, jak my odhaczamy,
więc jak chcę
zwiększyć swoją motywację, bo jest jakieś
większe zadanie i wiem, że tak
mi z nim, no może są
takie fajniejsze do zrobienia, to jak zrobię sobie
check listę i podzielę to na małe kroki i wiem,
że 5 razy odhaczę zamiast jednego razu
i dzięki temu zobaczę to zadanie też
z lotu ptaka, to naprawdę to jest
przyjemna, przyjemna
opcja, więc na pewno to.
A wiesz, że jedno zadanie,
jednym kliknięciem może zrobić projekt?
Tak, wiem. No ale to już jest jeszcze
dla takich jeszcze bardziej skomplikowanych,
nie to, że tam 5 kliknięć, tylko tak,
żeby... Tak, jak Ci się rozrośnie, jak już
Ci zrobi takie duże potworzycho, to można,
wiesz. Kurczę,
myślałam, że Cię zagnę, że ekspertkę w czymś
zagnę i że nie wiedziałaś, ale dobrze
wiedziałaś. Nie no, nawet o tym
w Reload mówimy, dziewczyny korzystają,
mam nadzieję, że pamiętają.
I wiecie co,
jeszcze jedna rzecz, którą bardzo doceniam
i też widzę, że dziewczyny doceniają z perspektywy
małych i średnich biznesów,
to fakt, że można osobie
z zewnątrz udostępnić cały
projekt, to to jest
super, bo jednak to jest
trochę specyfika
małych biznesów, że no, wiecie,
na przykład, jeżeli mam
cudowną dziewczynę, która mi
ogarnia trochę kwestie graficzne,
trochę kwestie
związane z
copyrightem,
różne takie, wiecie, rzeczy bieżące, trochę taka
wirtualna asystentka,
ale to jest po prostu mega wirtualna asystentka,
to jakby jest, wiecie, taka super
wirtualna asystentka,
no to tak naprawdę, jak my z
Asią mamy udostępniony jeden projekt
i tam na bieżąco
się komunikujemy, Asia poza tym
nie korzysta z Nozbe,
jeszcze, ale dzielnie
ogarnia tam naszą współpracę,
no to wiecie, to jest super wygodne,
bo ja mam wszystko w Nozbe,
jeden projekt jest udostępniony,
ja mam klarowność odnośnie
rzeczy, które zleciłam
Asi, kontrolujemy
tam sobie zadania, rozpisywanie
jakby rozpisywanie godzin pracy,
umawianie się na pracę na kolejny miesiąc,
wszystko sobie tam spinamy w ramach tego jednego
projektu i to jest
dla małych biznesów to jest cudowna
opcja, po prostu cudowna,
udostępnienie projektu konkretnej osobie do
współpracy. To się łączy z
prośbą do tej osoby, żeby założyła sobie
konto w Nozbe, więc też czasem
to dla niektórych, jeżeli to
akurat jest jakiś klient VIP albo
ktoś albo jakaś instytucja, albo pani
z Sanepidu, albo pani z jakiejś instytucji,
która wiadomo, że nie założy sobie, bo na przykład nie może
albo coś w tym stylu, no to jeszcze jest ta opcja
z udostępnianiem przez
maila pojedynczego zadania, prawda?
I wtedy już w ogóle jest luz, bo ta osoba
nawet nie musi sobie tworzyć konta
w Nozbe, ale tak, te wspólne projekty
to rzeczywiście jest miła rzecz.
No dobra, w sumie
jestem bardzo zadowolona z wszystkiego, co nam
powiedziałaś. Bardzo
mi się spisałaś, Asia, ale
dobrze się spisałaś. Akceptuję to.
Przywara, jesteś
zadowolona? Zaliczone? Wciąż mogę być ekspertką
Nozbe? Zaliczyłam? Tak.
[śmiech]
Wspaniałe to było, Madzia, po prostu.
Wspaniałe. Przywara, czy ty chcesz
jeszcze coś się dowiedzieć? Jak już mamy
jeszcze takie? Mam nadzieję, że Paweł z tego wejściówkę zrobi
jakoś. Nie, ja już
wszystko wiem. Wspaniale
się spisałaś, Asiu, naprawdę. Jestem
zadowolona z tego, co dzisiaj powiedziałaś.
Dziewczyny, wy też dałyście czadu,
także wiecie, po prostu możemy
sobie, wiecie, takie
wirtualne głosy i jedziemy dalej.
Po prostu. [śmiech]
Dobrze, a mnie na koniec jeszcze musi tradycji
stać zadość i musimy sobie
powiedzieć o kąciku książkowym. Co
kto teraz czyta? Ja od razu z góry się
przyznaję, że powróciłam
do klasyki i po "Annie w Karyninie"
i jeszcze jakimś
"Tołstoju innym"
to teraz czytam
Pani Bowary. Właśnie chciałam to jakoś pokazać,
ale mam wrażenie, o właśnie, że nas
zalepi jak pokaże. O, zalepiło mnie,
to dobrze. Tak. Kiedyś czytałam
to chyba w liceum i teraz tak jak to czytam
to trochę inaczej. Jednak faktycznie tak jest,
że tak późno. Ja w ogóle nie pamiętam, bo to jakaś lektura
chyba była, co? Nie pamiętam.
No na pewno w liceum trzeba to było czytać.
A teraz
tak czytam z innej perspektywy, już takiej statecznej
kobiety, która trochę się
identyfikuje z tą Panią Bowary,
ale też trochę już tak mówię, Boże,
kumpsie to dorośli.
A Wy co?
Ja właśnie zaczynam,
dostaliśmy w prezencie
"Factfulness", o tym
jak
w sumie jak nasz umysł błędnie
ocenia pewnego rodzaju statystyki
i nam się tylko wydaje jako społeczeństwu,
że coś, a fakty
mówią trochę coś innego,
więc nawet tam z tyłu stoi.
Właśnie chciałam powiedzieć, że witałam ją
na początku, jak się połączyłaś, że stoi
za Tobą "Factfulness", ja mam na czytniku,
jeszcze nie zaczęłam, aczkolwiek też
poznaję to charakterystyczne bardzo.
Ale to jakość się ma do "mindfulness",
no bo teraz się tyle mówi o tym "mindfulness",
a tu "Factfulness", czy to jest
przypadkowa zbieżność?
Wydaje mi się, że
przypadkowa, w sensie
jakby pod kątem samego
zjawiska,
natomiast tutaj mówimy o tej złudności faktów,
że jednak nasz umysł jest,
łatwo się daje
zwieść.
Faktom? No ciekawe,
zachęciłaś mnie, no bo wydaje mi się, że jak fakt, to fakt nie ma.
Interpretacją liczb.
I tego, jak wiecie, jestem na początku,
ale temu, jak
w ogóle przypisujemy wartości,
jak szacujemy pewne
zdarzenia, na ile coś jest prawdopodobne,
albo jak często w ostatnim czasie miało
miejsce, albo na ile się zmieniło na przestrzeni czasu,
to okazuje się, że w sumie dość
słabi w to jesteśmy.
No, pomarańczowa okładka.
Ja jak zwykle
wyjeżdżam z ciężkimi tematami.
Ja przeczytałam ostatnio
w ogóle strasznie, no nie wiem,
czy śmieszne, mam nadzieję, że Michał rzeczywiście
nie będzie tego słuchał, bo zaczęłam
o 20.30 w niedzielę, a skończyłam
o w pół do siódmej nad ranem
tą książkę czytać.
W piąty poniedziałek pracowałaś.
Tak, miałam trudny dzień w poniedziałek pracy.
To taka książka,
ja sobie generalnie robię, tak czytam
fantastykę, fantastykę i w
międzyczasie albo książki, bo ja też psychologię
studiuję właśnie
i robię sobie takie
wymiany i to jest
książka taka, którą bym poleciła chyba każdemu
rodzicowi, bo jest o
ojcu, który wychowuje
dwie siostry, dwie córki
i jedna z
nich ma zdiagnozowane
chorobę
dwubiegunową i próbuje
popełnić samobójstwo i
jakby książka jest pisana z perspektywy tej drugiej
dziewczyny, jak ona znajduje
tą siostrę, ta siostra idzie do szpitala
psychiatrycznego na kilka miesięcy i później
jak to życie w szkole z taką
łatką dziewczyny, która ma
psychiczną w rodzinie,
gdzieś tam
jak ona jakby wpada
w różne historie takie,
no, kompulsyjne i tak dalej,
i tak dalej i myślę, że to taka książka dla każdego
rodzica, żeby
popatrzeć trochę z perspektywy dzieci,
szczególnie teraz jak patrzymy na to, ile się dzieje
w szkołach, ile obowiązków
dzieci mają, że idą z takim pełnym
plecakiem, które ledwie potrafią
unieść do szkoły i potem jeszcze
kurczę do wieczora siedzą na jakichś
zajęciach dodatkowych, myślę, że takie bardzo otwierające
oczy na to, że...
- Ale jest powieść, czy to jest...
- To jest fikcyjne,
natomiast pisane właśnie z perspektywy
tej siostry i bardzo takie
pokazujące
jak się różne zaburzenia u takich
młodych osób, które
z jednej strony są bardzo
takie perfekcyjne, nie sprawiają problemów,
bo to ta starsza siostra sprawia problemy,
ale z drugiej strony okazuje się, że to dziecko, które
nie sprawia problemów, może mieć bardzo dużo
gdzieś tam pod spodem i
- Czyli stąd tytuł.
- Tak, do większej tragedii, więc
naprawdę bardzo poruszająca
książka, dlatego tak złapałam i nie mogłam
się oderwać. - A powiesz jeszcze raz
tytuł, bo chyba pokazałaś okładkę,
ale nie powiedziałaś tytułu. - Tak, tytuł to jest
"To czego nie mówię" Erin
Stewart i
ona generalnie z tego co widziałam, ma jeszcze
drugą książkę o takiej bliskiej tematyce,
ale naprawdę bardzo polecam, każdy
rodzic uważam, że powinien przeczytać.
- Dobra, to już kończymy.
Bardzo wam dziękuję za podzielenie się
swoimi przemyśleniami
i Asi za to, że nam
zdradziła trochę swoich sekretów.
Jeżeli ktoś by chciał, no to wiadomo,
to może się zapisać
na restart albo na reload i
trochę się
uspokoić i odchaotycznić.
Czy przyjmujesz też
klientów, czy
tylko kobiety mogą
korzystać z swoich usług? - Całą
komunikację mam dla kobiet i
do tej pory
nie było żadnego
mężczyzny, który by się zdecydował
ani na restart, ani na
reload.
- Ale nie przepędziłaś.
- Nie, nie, nie przepędziłam,
nic takiego nie miało miejsca.
Natomiast rzeczywiście
widzę, że kobiety mają dużą potrzebę
takiego biznesowego
grupowania się,
łączenia sił, też
wymiany kobiecej
energii, też w takim
znaczeniu, że jednak mam poczucie,
że jesteśmy trochę stereotypowo
pod kątem
technologii obciążone.
Że jest coś takiego,
że facetom to może
łatwiej trochę te technologie
ogarnąć, trochę łatwiej to wdrożyć.
I myślę, że
to też jest takie coś,
co sprawia, że w kobiecym gronie
kobiety
łatwiej sobie pozwalają na to,
żeby powiedzieć, nie wiem,
nie umiem, nie potrafię,
mam 10 tysięcy maili nieodczytany,
a pobrane pęka w szwach.
Że po prostu tworzy się taka
przestrzeń też
kobiecego mówienia otwarcie
o tym, co gdzieś tam nam
ciąży digitalowo, ale tak naprawdę
ciąży życiowo, bo nam się tylko wydaje, że to są wirtualne
pliki, ale one naprawdę nam ciążą.
Ale to bardziej, że faceci
też mają bardzo często
problemy z technologiami.
Oczywiście, że tak.
Dobrze, kochane,
to bardzo dziękuję i
powodzenia Asiu z twoimi biznesami, z rozwojem
i super,
że robisz takie fajne rzeczy
i angażujesz w to jeszcze Nozbe.
Dziękuję dziewczyny wam serdecznie
za spotkanie i za rozmowę.
Na razie, pa pa.
[muzyka]
[MUZYKA]